ARTUR GERMAN: «NIEZNANA ANNA GERMAN»
A dalej — nieustanne pytania:
— Opowiedz mi o braciach i siostrach mojego ojca... a dziadek … a babcia? …
Rozmowa zapowiadała się być długą i zaproponowałem Annie odwiedziny mojej siostry Luizy, która mieszkała niedaleko od hotelu.
Czy nie należy wymknąć się nam przez tylne wejście? — spytałem — Przed głównym wejściem tłum młodych ludzi czeka na twoje autografy.
— To znaczy, że im je podpiszę. Nie mogę tak po prostu uciec od nich. Oni, to moi słuchacze, moja publiczność, moi wielbiciele.
I podpisywała. Nierzadko kładła książkę na plecach następnego w kolejce wyczekujących i tak, krok za krokiem, zbliżaliśmy się do domu, w którym mieszkała Luiza. Przy tym wydawało się że Anna idzie na krawężniku chodnika, gdyż na tyle wznosiła się jej postać nad swoimi wielbicielami … Spotkanie z Luizą było serdeczne i znowu popłynęły łzy. Za długo szukaliśmy jej. Luiza zaprosiła fotoreportera gazety «Freundschaft» Dawida Nojwirta i on wykonał wiele przepięknych fotografii, na których Anna wyszła naturalnie, bez charakteryzacji i pozowania. Później te fotografie cieszyły się wielkim uznaniem wśród celinogradskich wielbicieli Anny.
Luiza przygotowała skromną kolację z butelką dobrego wina, ale Anna prawie niczego nie tknęła. Jak gdyby usprawiedliwiała się:
— Nie piję wina z fałszywego purytanizmu, a dlatego że ono pobudza apetyt. A ja muszę swój apetyt stale trzymać w ryzach. Wyobraźcie sobie, w jaką bombę mogłabym przeobrazić się, gdybym puściła jemu uzdę! Daut jeit oba nich — (tak sprawa nie zacznie się — wyrażanie w plattdeutsch — A. G.) — może macie w domu mleko? Nie krępuję się i proszę o mleko nawet na uroczystych przyjęciach. To brzmi, być może, dziwne, ale mogę sobie na to pozwolić. Anna była we wspaniałym nastroju i pozwalała sobie na wiele żartów. Powiedziałem, że po jej występach gościnnych w Celinogradzie Luiza i ja zgubimy swoje imiona i już nie będziemy Luizą i Arturem German, a tylko ciocią i wujem Anny German.
Po jej powrocie do Warszawy korespondowaliśmy z jej matką Irmą, która w rok później odwiedziła nas w Celinogradzie. Luiza odwiedziła je w Warszawie w czasie, kiedy Anna oczekiwała na swoje dziecko, Zbyszka. W jednym z swoich listów poprosiłem Annę by włączyła do swojego repertuaru «Ave Maria» Bacha — Godunowa. Ona to dzieło śpiewała i wcześniej, a teraz świetnie wykonała moją prośbę.